Po raz kolejny mieszkańcy Sopotu - i nie tylko - mieli
okazję zapoznać się bliżej z historią i losami Stawowia.
Tym razem to autorki niniejszej strony podzieliły się
z poniedziałkowymi gośćmi Filii nr 5 MBP w Sopocie zebraną przez siebie wiedzą na temat tego uroczego
zakątka Sopotu. Publiczność dopisała, poniżej kilka zdjęć z
tego spotkania. Prawdziwym zaskoczeniem zarówno dla
gospodarzy tego spotkania jak i dla nas oraz dla
wszystkich gości było niespodziewane i niezapowiedziane
pojawienie się 'trzech tenorów', czyli nowych
właścicieli Stawowia, dzierżących w dłoniach piękną
litografię z początku XIX wieku, o której piszemy
niżej.
Do tej pory oglądałyśmy jedynie reprodukcje, tym razem
wszyscy mogli obejrzeć kupiony na aukcji oryginał, który w niedługim czasie ozdobi wnętrze
odrestaurowanego pałacu. Po prelekcji wywiązała się
dyskusja, podczas której nowi właściciele obiektu
przedstawili zebranym swoje rozległe plany dotyczące
przyszłości Zespołu Pałacowo-Parkowego Stawowie. Mówili
o restauracji pałacu, rewitalizacji zabytkowego parku,
budowie obiektu hotelowego oraz sali koncertowej, która
pozwoli temu miejscu kontynuować tradycje muzyczne
sięgające XVIII wieku, a także odpowiadali wyczerpująco
na pytania i wątpliwości sopocian.
Więcej zdjęć z tego spotkania w
galerii na stronie
Miejskiej Biblioteki Publicznej w Sopocie.
Pani Marii Stankiewicz,
kierowniczce Biblioteki, składamy
serdeczne podziękowania za
zorganizowanie i przygotowanie tego
spotkania oraz udostępnienie sali i
sprzętu multimedialnego.
Lato minęło błyskawicznie, jesień za pasem, po
wakacyjnej przerwie na naszej stronie pojawiło się kilka
nowych wiadomości o mieszkańcach Hochwasser, których
dostarczyła nam lektura sopockich i gdańskich ksiąg
adresowych. W ostatnim czasie dotarłyśmy do gdańskiej
księgi adresowej z 1897 roku i dwóch sopockich ksiąg
adresowych z lat 1901 i 1929. W tej ostatniej pojawia
się nazwisko Kristiane Ejböl, której niezmiernie
fascynującą przyjaźń z Witkacym w artykule pt.: "Bo żadna nie mogła mu
się oprzeć" opisał Roman Daszczyński (lokalny
dodatek do Gazety Wyborczej z 17 lipca 2009 roku). Jak pisze autor, państwo Ejböl wynajmowali
przed wojną willę Hochwasser. Polecamy lekturę tego
artykułu,
a także towarzyszących mu wspomnień
wnuka Krystyny Ejböl - Jana Latham-Koeniga, który
gościł latem w Sopocie i w Operze Leśnej zainaugurował
Nowy Międzynarodowy Festiwal Wagnerowski, będący
kontynuacją przerwanego wojną festiwalu wagnerowskiego,
odbywającego się w Sopocie do 1944 roku. "Sopot Wagner
Festival Orchestra", złożona z najlepszych polskich
muzyków pod jego dyrekcją wykonała "Złoto Renu". Obsada
dramatu składała się z wybitnych solistów z całego
świata. Na widowni obecna była matka Jana Latham-Koeniga,
a córka wspomnianej Krystyny Ejböl - po raz pierwszy od
60 lat mogła ona wziąć udział w festiwalu wagnerowskim w
Operze Leśnej w Sopocie - mieście, w którym spędziła
większą część swojej młodości.
28
czerwca 2009
Niezwykłe spotkanie po 55 latach!
Wczoraj, w sobotę 27 czerwca, miało miejsce szczególne
wydarzenie - udało się nam zorganizować spotkanie
niegdysiejszych mieszkańców Państwowego Domu Dziecka nr
5 przy ul. Stalina 618 na Stawowiu w Sopocie. Po 55 latach rodzeństwo
Barbara Wasilewska i Jerzy Krukowski,
a także zaprzyjaźniony z nimi
Eugeniusz Krzysztof Kujawski,
spotkali się z
Ryszardem Podgórskim, któremu
towarzyszyła żona Beata oraz syn Freddie. Cała czwórka w
latach 1946-1954 mieszkała wspólnie w pałacu na Stawowiu.
Spotkanie miało miejsce na pięknej ziemi kaszubskiej, w
niezwykłym, położonym nad jeziorem i otoczonym cudownym
ogrodem, letnim domu Basi i Jurka, a następnie w
Krzesznej, w bajkowym domu letnim Doroty i Jacka.
Wspomnieniom i żartom nie było końca. Ryszard Podgórski
nie zapomniał o trąbce - wzruszające melodie rozbrzmiewały
wzdłuż jezior w Sominach, wprawiając w zdumienie
okolicznych mieszkańców. Po niezwykle gościnnym
przyjęciu u Basi i Jurka udaliśmy się wszyscy do
Krzesznej, do pięknego i równie gościnnego domu
Doroty i Jacka, na obiad i dalszą część wyjazdowego
spotkania. Tam słuchaliśmy kolejnych wspomnień sprzed
lat, oglądaliśmy rodzinne albumy z fotografiami, które
zarówno Ryszek Podgórski, jak i Krzysztof Kujawski,
zabrali ze sobą, dzięki czemu możemy poszerzyć galerię
na naszej stronie. Odśpiewaliśmy także gromkim głosem
"100 lat" Jurkowi Krukowskiemu, który tego dnia
świętował swoje urodziny. Spotkanie to na długo
pozostanie w naszej pamięci, ale przede wszystkim w
pamięci jego bohaterów - Ryszka Podgórskiego, Krzysztofa
Kujawskiego oraz Jurka i Basi Krukowskich, dla których
był to niezwykły "powrót do przeszłości", do czasów,
które wspominają z ogromnym sentymentem.
Poniżej relacja fotograficzna z tego niezwykłego
spotkania
(po kliknięciu w miniaturę otworzy się powiększone
zdjęcie z podpisem).
W przyszłym roku zamierzamy zorganizować podobne - w
większym gronie.
(ab)
Ostatnie zdjęcie. Było
cudownie! Mamy nadzieję, że to spotkanie na długo
pozostanie w pamięci jego uczestników! Zdjęcie robił
Jacek, gospodarz Krzesznej, dlatego nie ma go na tej
fotografii.
***
To było naprawdę niezwykłe spotkanie - zobaczcie sami!
Dialog z pluskwą
W pewnym hotelu w pewnym miasteczku Gość sobie pewien zasnął w łóżeczku. Przedtem nastawił budzik na krześle I zgasił lampę, prawie już we śnie. Morfeusz puścił film w kilku seriach, Zaczęła działać snu maszyneria. Jakaś ulica, jakieś wybrzeże, Siedem księżyców, kwiaty, żołnierze, Wiersze na niebie pisze samolot, Ktoś idzie, mówią, że Marco Polo, Gotyckie tumy, wysokie baszty, Tańczy fokstrota Ludwik Szesnasty, I
nagle ona, gdzieś na balkonie, A on, snobiorca, stoi koło niej. Miłość chce wyznać, drży już jak liść... Gdy wtem go pluskwa zaczęła gryźć. Nie chciał mieć luki w sennym seansie, Gdzie go ugryzła, podrapał tam się. "Później się zajmę z tą pluskwą walką" Mruknął - i szybko wrócił na balkon. Już, już sercową przeżywał mękę, Już, już wyśnioną chwytał za rękę, Już nawet zdążył wyszeptać "Ko..." Gdy po raz drugi ugryzła go.
"Dosyć!" - wykrzyknął. Zapalił światło
I schwytał bydlę, co go ujadło.
Wziął ją ostrożnie w paluszki dwa:
- Tyś mnie ugryzła?
- Ja.
- Teraz mnie poznasz, teraz cię mam!
- Co mam poznawać? Ja pana znam.
Pan przecież kiedyś był tu w tym celu,
By dezynfekcję zrobić w hotelu.
Mama, co gościa gryzie za ścianą, Opowiadała dużo o panu.
Wprost się nachwalić pana nie może.
"Cóż to za człowiek - mówi - mój Boże!
Sama poezja - mówi - sam miód!..."
Miód nie wytrzymał.
Zgniótł.
Pan
Ryszard Podgórski ze Szwecji, mieszkaniec Stawowia w latach 1946-1961, wykonawca improwizacji, otwierającej naszą stronę internetową, znów zawitał do Sopotu i wczoraj - po raz pierwszy od 48 lat - odwiedził miejsce swojego dzieciństwa i młodości. Ze wzruszeniem oglądał pomieszczenia, zajmowane niegdyś przez jego rodzinę (rodzice zatrudnieni byli w Państwowym Domu Dziecka nr 5, Państwowym Pogotowiu Opiekuńczym oraz w szpitalu położniczym). Stiuki z amorkami na suficie sali balowej mocno musiały wryć się w
dzieciństwie w pamięć małego Rysia, bo nie mógł doczekać się, aby znów je zobaczyć. Podziwiał także wspaniały widok z pałacowej wieży, wspominając przy okazji różne związane z nią wydarzenia z przeszłości. Spacer po parku, oglądanie strzelnicy, lodowni, źródlisk oraz kapliczki wywołały szereg wspomnień i łzy wzruszenia. Żona Beata i syn Freddie z zaciekawieniem oglądali miejsca znane im jedynie z opowieści oraz rodzinnego albumu. Pan Ryszard obiecał, że podczas kolejnej wizyty nie zapomni o trąbce i mamy nadzieję, iż w pałacu znów rozlegnie się jej dźwięk, jak wówczas, gdy jako student Wyższej Szkoły Muzycznej w Gdańsku, ćwiczył przed
lustrem "Geslomine" z filmu Felliniego "La Strada", podczas gdy z sal porodowych dobiegał pierwszy krzyk rodzących się sopocian, a do jego pokoju wpadał z dyżuru na kawę zaprzyjaźniony lekarz.
Poniżej kilkanaście zdjęć z tego spotkania:
2
czerwca 2009
Głosowanie Rady Miasta Sopotu.
Głosowanie Rady
Miasta w sprawie uruchomienia procedury zmiany planu
zagospodarowania terenu, dotyczącego Stawowia, wciąż
budzi emocje. Kolejny tekst na ten temat znalazł się w
portalu
www.trojmiasto.pl. Podajemy
link do niego.
30
maja 2009
Z
dzisiejszej prasy:
29 maja 2009
Instytut Oceanologii PAN: Festiwal Nauki w Sopocie - odczyt
na temat Stawowia.
Dziś w ramach Festiwalu Nauki zaprezentowano
niezwykle ciekawą wystawę na temat Stawowia, opartą o zasoby
Biblioteki Polskiej Akademii Nauk, połączoną z odczytem, przygotowaną przez pracowników
naukowych Biblioteki PAN w Gdańsku. Odczyt wygłosiła pani Anna Wytyk.
Z
dzisiejszej prasy:
23 maja 2009
XII
Festyn Archeologiczno-Historyczny.
W sobotę 23 maja uczestniczyłyśmy w XII Festynie
Archeologiczno-Historycznym, zorganizowanym na terenie
sopockiego grodziska. Świetna impreza z udziałem wielu młodych
zapaleńców w strojach z epoki. Działała stara kuźnia, można było
ulepić garnek, wybić monetę prastarym sposobem, nauczyć się strzelać
z łuku, dać zakuć się w dyby lub degustować podpłomyki. Drużyny
wojów w skórzanych trzewikach, odzianych w stroje własnoręcznie
uszyte, toczyły walki, a publiczność radośnie hasała wraz z
zespołem tanecznym w rytm średniowiecznej muzyki. Nad całością
czuwała kustosz grodziska, pani mgr Aleksandra Szymańska (na zdjęciu
w efektownym, czerwonym odzieniu). Szkoda jedynie, że tak niewielu
sopocian uczestniczyło w festynie.
13 maja 2009
Raj
w środku miasta.
Znalazłyśmy się wczoraj w miejscu wyjątkowym, wręcz
czarodziejskim, miejscu, jakiego nie spodziewałyśmy się już
w Sopocie zobaczyć. Towarzyszyli nam panowie: profesor Marek
Sperski, znany sopocki architekt Bruno Wandtke i Jacek
Moszkowski z Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, a gospodarzem
był pan Harry Spirowski, którego rodzina zajmuje ten teren
od setek lat. To spotkanie pozostanie w naszej pamięci na
długo… W sąsiedztwie Stawowia, w Świemirowie (Schmierau)
znajduje się podupadające ogrodnictwo pana Harry’ego
Spirowskiego. Miejsce magiczne – niezwykle urokliwe
przyrodniczo i fascynujące historycznie. To tu znajdowała
się cegielnia, w której wyprodukowano cegły dla klasztoru, a
następnie Katedry w Oliwie. Cały teren ogrodnictwa leży na
wyrobiskach, z których niegdyś wybierano glinę. Gospodarz
zajmująco opowiadał o długiej historii swojej rodziny.
Pradziadek Martin w zimie 1887/1888 po skutych lodem wodach
zatoki przewoził na Hel cegły ze swojej cegielni, z których
wymurował latarnię morską. Dziadek Teodor w roku 1920 w
miejscu nieistniejącej cegielni założył ogrodnictwo. To on w
roku 1936 obsadził lipami aleję z Łazienek Północnych
poprzez molo do Łazienek Południowych. Wiele ciekawych
historii usłyszałyśmy tego popołudnia i niedługo napiszemy o
tym więcej. Na pewno wrócimy tu jeszcze nieraz, by słuchać
opowieści pana Harry’ego…
11 maja 2009
Nowe
fotografie powojennego Stawowia.
Kilka miesięcy temu udało nam się odnaleźć w Sztokholmie
Ryszarda Podgórskiego, który był mieszkańcem Stawowia najdłużej
ze wszystkich, bo aż do roku 1961. Pan Ryszard, mieszkający od
lat w Szwecji, jest znanym trębaczem, występującym niegdyś w
zespole
Flamingo
oraz z Czesławem Niemenem w zespole
Akwarele.
To solowa improwizacja z utworu Pod Papugami w jego
wykonaniu jest sygnałem otwierającym naszą stronę. Pan
Ryszard dwa tygodnie temu przyjechał na dwa dni do Polski,
aby spotkać się z nami i przekazać kilkadziesiąt kolejnych
fotografii z dawnego Stawowia, a także opowiedzieć nam o swoim
długim pobycie na Stawowiu. W linku
Historia 1946-1954 pojawiły
się niedawno fotografie udostępnione nam przez pana Ryszarda.
Umieściłyśmy je na stronie głównej Państwowego Domu Dziecka nr
5, na podstronach rodzin Podgórskich i Zublów oraz w nowej
galerii uruchomionej na końcu strony głównej PDD nr 5 w linku
Więcej
zdjęć i faktów. Dostarczone fotografie nie tylko dokumentują
życie codzienne placówki, ale także pokazują, jak w tamtym
czasie wyglądał park wokół pałacu. Z pewnością pomogą one
architektowi zieleni, pracującemu nad projektem rewitalizacji
parku wybrać rozwiązanie nawiązujące do jego historycznego
wyglądu.
„Nieścisłości w historii Stawowia”.
Uważni Czytelnicy naszej strony wiedzą, że w miarę docierania do
nowych faktów tekst jej na bieżąco poddawany jest aktualizacji.
Zwracamy się zatem z prośbą o udostępnienie posiadanych
dokumentów i fotografii do wszystkich z Państwa, którzy w swoich
zasobach domowych posiadają jakiekolwiek pamiątki związane ze
Stawowiem - szczególnie do pana Wojciecha M., który w
Księdze Gości zwraca nam uwagę na owe „nieścisłości”,
spodziewamy się bowiem, iż posiada on materiały potwierdzające
informacje, które zamieścił w swoim wpisie.
Stara litografia.
Kilka miesięcy temu odkryłyśmy w jednej z krajowych galerii
barwną rycinę gospody Hochwasser, autorstwa von Lütke
juniora wg litografii C.G Ludwiga z 1825 roku. Rycinę udało się
wylicytować właścicielom Stawowia. Ma ona wejść w skład
planowanej ekspozycji pamiątek dotyczących Hochwasser/Stawowia.
Podobna - w wersji czarno-białej - znajduje się w zbiorach
Biblioteki PAN w Gdańsku.
10 maja 2009
Sporo czasu upłynęło od chwili, gdy Urząd Marszałkowski w
Gdańsku sprzedał Stawowie. Pozornie nic się przez ten czas
nie działo, ale uważny obserwator na pewno zauważył pewne
zmiany i oznaki życia w parku.
Wiosna
na Stawowiu.
W
parku na Stawowiu czuć już wiosnę. Po kilkuletniej przerwie
uruchomiono fontannę, choć - jak usłyszałyśmy - brakuje głowicy oraz
kraty, zatrzymującej liście. Mamy swój mały udział w tym wydarzeniu,
bo to my dotarłyśmy do Pana Stanisława, troszczącego się o sprawne
działanie fontanny w okresie, gdy gospodarzem obiektu był szpital
przeciwgruźliczy. Niestety, po kilkunastu dniach od uruchomienia
liście ponownie zapchały rurę dopływową i słup wody w fontannie jest
raczej symboliczny. Wierzymy jednak, że, jak przed laty, Pan
Stanisław poradzi sobie z tym problemem i stara, sopocka fontanna
będzie znowu cieszyła oko przechodniów.
Eksploracja dna stawów.
Niebawem
dojdzie do eksploracji dna stawów w parku. Z posiadanych
informacji wynika, że od czasu wojny nie były one
czyszczone. Kto wie, jakie tajemnice kryją one w sobie?
Wierzymy, że Sekcja Historyczno–Eksploracyjna Towarzystwa
Przyjaciół Sopotu niebawem zaprezentuje sopocianom efekt
swoich badań.
Płyty nagrobne.
Stawowie kryje wiele
tajemnic, które wciąż czekają na odkrycie. Jedną z nich są
kawałki płyt nagrobnych z polskimi i niemieckimi napisami.
Skąd tu się wzięły? Czyje doczesne szczątki pod nimi
spoczywały? Odnalazłyśmy je. Kilka tygodni temu udało nam
się – jako pierwszym po wielu latach - zobaczyć je w
miejscu, w którym zgromadził je wspomniany już wcześniej pan
Stanisław. Jedno z nazwisk to „Piglewski”, urodzony w „Galicyi”
a zmarły w roku „..29 w Gdanzku”. Ciekawe także jesteśmy, co
odkryją płyty nagrobne wkopane w ziemię napisami do spodu;
są zbyt ciężkie, byśmy mogły unieść je ręcznie, ale już
niedługo i ta tajemnica zostanie odkryta, o czym tu
niezwłocznie napiszemy.